
w poniedziałek miałam przypływ energii wszelakich (to był zryw przed atakiem anginy) - i dorwałam pod wanną puszkę z resztką farby oraz wałek... i zamaziałam brudne ślady na ścianach, które się zmyć nie dawały, a wkurzały mnie od dłuższego czasu, i teraz nad mym codziennym legowiskiem mam tak jak na zdjęciu :) ładnie, prawda? :)))
może komuś coś zmalować też? :D
4 komentarze:
wow, to już syndrom wicia gniazda? ;-)
chyba jeszcze nie, po prostu bezczynność mnie dobija, nie mogę nic robić, więc spsociłam Tomkowi na urodziny taki ładny malunek :]
piękne mazy :D
Pozdrawiam
PatRyŚ
ba! i równiuteńkie wyszły! mimo że taśma malarska pourywała farbę pierwotną, ale cieniutkie pędzelki w domu są - zatem sytuacja została opanowana w mig!
Prześlij komentarz